Postkomunistów i palikociarnię pogrzebać może ideowy brodaty neobolszewik. Ach ta ironia losu!
opublikowano: 3 godziny temu · aktualizacja: 2 godziny temu
Bałem się dzisiejszego poranka otworzyć puszkę z kawą. Obawiałem się też o to co znajdę w lodówce, szafie i bagażniku. Ostatecznie osobnik, którego spodziewałem się znaleźć w tych miejscach wyskoczył mi przed oczami w powtórce wczorajszej „Kropki nad I”, porannej audycji Moniki Olejnik w Radio Zet i w licznych portalach internetowych.
Chodzi rzecz jasna o nową gwiazdę mainstreamowych mediów, czerwonego celebrytę Adriana Zandberga. Brodaty nieformalny lider skrajnie lewackiej partii Razem ( mówiąc prawicowym żargonem) „zmasakrował” w debacie wyborczej fałszywego zbawcę lewicy Barbarę Nowacką i stał się ikoną nowego powiewu po lewej stronie. Oczywiście ta „maskra” wynikała ze słabego przygotowania samej Nowackiej. Oboje liderzy lewicy pracują na tej samej prywatnej (sic!) uczelni ( Nowacka jest jej kanclerzem) i od wielu lat głęboko się przyjaźnią. Wielu widzi w tym duecie przyszłość lewicy. Na razie jednak mogą ją wspolnie utopić.
Niewiele mainstreamowych mediów pochyliło się nad rzeczywistymi postulatami partii złożonej z miłośników Karola Marksa i bolszewickiej rewolucji w duchu koszulkowego Che.
Zandberg to rzeczywiście ideowy neobolszewik. Czerwony Robin Hood zabierający kapitalistom i dający „wykluczonym. Przeciwnik korporacji, wysokich zarobków, fetyszysta egalitaryzmu. Klasyczny rewolucjonista wyjęty z „DoktorŻywago” czy „Czerwonych” Warrena Beatty. Jedynie portal naTemat.pl przyjrzał się bliżej programowi Razem, który z pewnością nie pasuje zarabiającym krocie gwiazdom polskiego dziennikarstwa głównego nurtu. Ja również pisałem wczoraj, że nie chciałbym doświadczyć sukcesu Zandberga na scenie politycznej. Nie potrzeba nam w Polsce sprawdzać czy jest możliwy sukces gospodarczy jajogłowych reformatorów, którzy popisali się swoimi zdolnościami ekonomicznymi na Kubie Castro, w Chinach Mao czy Kambodży Pol Pota. A jednak uważam, że przez następne dni prawica powinna wspierać ile może lidera partii Razem. Dlaczego?
Bo jego sukces gwarantuje porażkę Zjednoczonej Lewicy i zrealizowanie marzenia każdego konserwatysty. Tak, we have a dream. Mamy sen o Sejmie bez lewicy. Sejmie bez cynicznych postkomunistów i groźnych, bo szczerze wierzących w swoje idee lewaków. Każdy punkt procentowy dla Razem to jeden punkt procentowy mniej dlaZLEW-u. Prosta matematyka. Liderzy tej koalicji potrzebują 8 proc. poparcia by znaleźć się w Sejmie. Przed erupcją Zandbergowami balansowali sondażowo na progu wyborczym dla koalicji. Co będzie teraz, gdy część lewicy zobaczyła, że nie musi głosować na Millera i cynika Palikota? Oczywiście uważam, że zdrowo, gdy w przestrzeni publicznej ścierają się poglądy prawicowe i lewicowe. Osoby o socjalistycznej wrażliwości swoją reprezentację w Sejmie mieć będą w nadmiarze. Coraz bardziej lewicowa światopoglądowo PO zapewni też, że pluralizm poglądów w parlamencie zachowany zostanie.
Apeluję więc do prawicy: cieszcie się z medialnej promocji Zandberga. Śpieszmy się kochać lewicę. Tak szybko na naszych oczach odchodzi.
autor: Łukasz Adamski
Krytyk filmowy tygodnika wSieci. Publicysta portalu wPolityce.pl i tygodnika ABC. Pisał m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”. Prowadzi dział kultura (wNas.pl) na portalu wPolityce.pl. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”.
opublikowano: 3 godziny temu · aktualizacja: 2 godziny temu
Bałem się dzisiejszego poranka otworzyć puszkę z kawą. Obawiałem się też o to co znajdę w lodówce, szafie i bagażniku. Ostatecznie osobnik, którego spodziewałem się znaleźć w tych miejscach wyskoczył mi przed oczami w powtórce wczorajszej „Kropki nad I”, porannej audycji Moniki Olejnik w Radio Zet i w licznych portalach internetowych.
Chodzi rzecz jasna o nową gwiazdę mainstreamowych mediów, czerwonego celebrytę Adriana Zandberga. Brodaty nieformalny lider skrajnie lewackiej partii Razem ( mówiąc prawicowym żargonem) „zmasakrował” w debacie wyborczej fałszywego zbawcę lewicy Barbarę Nowacką i stał się ikoną nowego powiewu po lewej stronie. Oczywiście ta „maskra” wynikała ze słabego przygotowania samej Nowackiej. Oboje liderzy lewicy pracują na tej samej prywatnej (sic!) uczelni ( Nowacka jest jej kanclerzem) i od wielu lat głęboko się przyjaźnią. Wielu widzi w tym duecie przyszłość lewicy. Na razie jednak mogą ją wspolnie utopić.
Niewiele mainstreamowych mediów pochyliło się nad rzeczywistymi postulatami partii złożonej z miłośników Karola Marksa i bolszewickiej rewolucji w duchu koszulkowego Che.
Zandberg to rzeczywiście ideowy neobolszewik. Czerwony Robin Hood zabierający kapitalistom i dający „wykluczonym. Przeciwnik korporacji, wysokich zarobków, fetyszysta egalitaryzmu. Klasyczny rewolucjonista wyjęty z „DoktorŻywago” czy „Czerwonych” Warrena Beatty. Jedynie portal naTemat.pl przyjrzał się bliżej programowi Razem, który z pewnością nie pasuje zarabiającym krocie gwiazdom polskiego dziennikarstwa głównego nurtu. Ja również pisałem wczoraj, że nie chciałbym doświadczyć sukcesu Zandberga na scenie politycznej. Nie potrzeba nam w Polsce sprawdzać czy jest możliwy sukces gospodarczy jajogłowych reformatorów, którzy popisali się swoimi zdolnościami ekonomicznymi na Kubie Castro, w Chinach Mao czy Kambodży Pol Pota. A jednak uważam, że przez następne dni prawica powinna wspierać ile może lidera partii Razem. Dlaczego?
Bo jego sukces gwarantuje porażkę Zjednoczonej Lewicy i zrealizowanie marzenia każdego konserwatysty. Tak, we have a dream. Mamy sen o Sejmie bez lewicy. Sejmie bez cynicznych postkomunistów i groźnych, bo szczerze wierzących w swoje idee lewaków. Każdy punkt procentowy dla Razem to jeden punkt procentowy mniej dlaZLEW-u. Prosta matematyka. Liderzy tej koalicji potrzebują 8 proc. poparcia by znaleźć się w Sejmie. Przed erupcją Zandbergowami balansowali sondażowo na progu wyborczym dla koalicji. Co będzie teraz, gdy część lewicy zobaczyła, że nie musi głosować na Millera i cynika Palikota? Oczywiście uważam, że zdrowo, gdy w przestrzeni publicznej ścierają się poglądy prawicowe i lewicowe. Osoby o socjalistycznej wrażliwości swoją reprezentację w Sejmie mieć będą w nadmiarze. Coraz bardziej lewicowa światopoglądowo PO zapewni też, że pluralizm poglądów w parlamencie zachowany zostanie.
Apeluję więc do prawicy: cieszcie się z medialnej promocji Zandberga. Śpieszmy się kochać lewicę. Tak szybko na naszych oczach odchodzi.
autor: Łukasz Adamski
Krytyk filmowy tygodnika wSieci. Publicysta portalu wPolityce.pl i tygodnika ABC. Pisał m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”. Prowadzi dział kultura (wNas.pl) na portalu wPolityce.pl. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”.